Stanisław Czarnocki – KAL / Czas ma swój ograniczony rozmiar.

Ze Stanisławem Czarnockim, designerem, twórcą kalendarza ściennego KAL rozmawiam o życiu na świadomym offie, odpowiedzialności społecznej, zbawiennym kontakcie z naturą oraz poszukiwaniu spełnienia.

Rozmawia: Bożena Kowalkowska
Zdjęcia: Maciek Niemojewski

Na co najchętniej poświęciłbyś teraz swój czas?

Jestem teraz w dosyć specyficznym momencie swojego życia, kiedy przewartościowuję swoje cele i idee, głównie na gruncie zawodowym. Idea tego na co poświęciłbym czas jeszcze się we mnie krystalizuje, jednak wiem na pewno na co już bym tego czasu nie poświęcił. Nie widzę sensu w tworzeniu następnych produktów i nadawaniu im pseudo celu istnienia, głównie ze względów etycznych i środowiskowych. Mamy okrutny nadmiar przedmiotów, które kuszą swoim opakowaniem, a w rzeczywistości są tylko powieleniem czegoś, co już dawno powstało i funkcjonuje w świecie. Nie widzę w tym sensu i w kontekście swojego zawodu, staram się mieć jak najmniejszy wpływ na środowisko i nie brać udziału w szeroko pojętej konsumpcji. Od jakiegoś czasu staram się bardzo mocno ograniczać w tym zakresie i skupić się na najbardziej potrzebnych rzeczach do życia.

Jak w tym wszystkim o czym mówisz odnajduje się stworzony przez Ciebie kalendarz KAL?

KAL jest produktem wyważonym w kwestiach produkcji i środowiska – długo pracowałem nad tym, żeby składał się z jak najmniejszej ilości materiałów, był jak najmniej szkodliwy dla środowiska i żeby produkowane ilości były współmierne do ilości osób nim zainteresowanych. Moim celem było wprowadzenie takiego języka wizualnego, żeby KAL spełniał swoją podstawową funkcję jaką jest kalendarz. A ponad wszystko przyświecała mi idea ponadczasowości – zależało mi żeby KAL co roku pojawiał się w niezmienionej formie, żeby ten kto kiedyś z niego korzystał, mógł liczyć na ten sam układ i design. To złożona przeze mnie obietnica.

Czyli nie jesteś nastawiony na zarabianie pieniędzy?

Nie, zupełnie nie (śmiech).

Po co go więc robisz?

Wierzę, że w dzisiejszym, przebodźcowanym świecie, prostota zyskuje nowe znaczenie i wymiar. Chciałbym uprościć oraz usprawnić ludziom codzienne życie, pozwolić im trochę zwolnić i głęboko wierzę, że KAL może mieć taką moc.

A czy KAL jest w użytkowaniu praktyczny? Wiesz co ludzie z nim robią, w jaki sposób go używają?

Mam szerokie pojęcie na ten temat, bo ludzie często mi o tym opowiadają. Zwykle dużo po nim piszą. Jego ograniczona forma wymusza priorytetyzowanie notatek, więc zapisują tylko to, co naprawdę dla nich ważne.

To niesamowite, bo pomyślałam, że KAL przez swoją piękną i minimalistyczną formę stwarza dystans, i że ludziom żal po nim pisać, bo nie mają śmiałości.

To prawda. Są tacy odbiorcy, którzy mówią mi „on jest taki piękny, że boję się po nim pisać” i kupują go właściwie tylko jako element wyposażenia swojego wnętrza, traktując jak coś pomiędzy plakatem a grafiką. Jednak wielu użytkowników przechodzi z czasem przez tą fazę lęku i oporu i pozwala sobie na notowanie. A że KAL ma bardzo czystą i jednocześnie silną formę, notatki stają się wyraziste i ożywiają go. Znam wiele osób, które zostawiają sobie wybrane kartki z kalendarza na pamiątkę, bo mają na nich zapisane jakieś ważne wspomnienia czy wydarzenia. Tak jak mój znajomy, któremu przyjaciel narysował ilustrację na dniu, w którym urodziło mu się dziecko. Zachował tą kartkę z kalendarza na zasadzie upamiętniania ważnych dla siebie chwil.

Rozmawiamy o czasie. Na co najczęściej tracisz czas?

Nie wiem czy tracę, ale na pewno jestem osobą, która zwraca uwagę na detale i ma tendencję do dopieszczania rzeczy, o których z góry wiadomo, że nie mają większego znaczenia. Robię to dla własnego spokoju, dla zaspokojenia własnej potrzeby, a nie w oczekiwaniu na pochwałę. Od zawsze tak miałem i od zawsze toczę w związku z tym wewnętrzną walkę – bo z jednej strony poświęcam na to dwa razy więcej czasu, a z drugiej strony świadomość, że coś zyskało najwyższą jakość, sprawia mi przyjemność. Najlepszym tego przykładem jest KAL, który dopiero od trzech lat ma formę, z której jestem zadowolony i której nie chciałbym już zmieniać. Ale początkowe cztery lata jego istnienia, to był czas ewolucji i rozwoju projektu. Uważam, że produktów nie da się tworzyć w sposób, do którego przyzwyczaił nas rynek – wprost z biurka projektanta, kiedy są jeszcze w fazie rozwoju, na linię produkcyjną.

W takim razie jak spędzasz wolny czas?

Bardzo ważne są dla mnie wypady poza miasto i obcowanie z naturą – od lat jest mi to bliskie i działa na mnie wyzwalająco i inspirująco. Natura to przestrzeń, w której czas nie ma dla mnie znaczenia, gdzie lubię się zatracić, być w takim trochę letargu, nie poddawać się żadnej presji, poczuć wolność i niezależność. Wolność duszy i umysłu jest czymś, co jest mi bardzo w życiu potrzebne, zwłaszcza że mam tendencję do kontrolowania i jestem często w stosunku do siebie krytyczny. Świat natury uczy mnie, rewiduje moje nawyki i potrzeby, powoduje że nie mam potrzeby kontrolować siebie, czasu, czynności.

Chciałbym zaadoptować tryb życia w naturze do tej zawodowej sfery. Nie chciałbym, żeby granice między tymi światami były ostro zarysowane, raczej zależy mi, żeby współżyły, choć idea o życiu poza miastem jest mi coraz bliższa. Ale wiesz, ja lubię działać, lubię być aktywny i czerpię przyjemność z pracy – przez lata jeździłem do Skandynawii żeby pracować fizycznie. Tak samo czuję się podczas wykonywania obowiązków zawodowych – sam akt działania, trzymanie w ryzach, egzekwowanie są mi bliskie. Więc jeśli miałbym coś zmienić, to tylko formę i cel.

“Znam wiele osób, które zostawiają sobie wybrane kartki z kalendarza na pamiątkę, bo mają na nich zapisane jakieś ważne wspomnienia czy wydarzenia.”

Brzmisz jak marzyciel.

A jednak twardo stąpam po ziemi. Co ciekawe, im więcej mam obowiązków, tym lepiej układam je sobie w głowie. Człowiek bardziej się spina, umysł jest klarowny. A kiedy mam więcej czasu, łatwiej o wszystkim zapominam.

A odpoczynek przychodzi Ci łatwo?

Już tak. Ja bardzo czuję ten moment, kiedy powinienem siąść, zwolnić, poczytać książkę albo pomedytować. Lubię żyć na świadomym offie i wraz z upływem czasu to doświadczenie się we mnie bardzo potęguje. Uciekam od elektroniki i szerokopojętej technologii. Od jakiegoś czasu na spacer wychodzę bez telefonu, tak samo jak kładę się bez niego spać. Ale to bywa trudne. I już sama ta myśl, bywa przygnębiająca, bo pokazuje jak jesteśmy bezbronni wobec świata, w którym przyszło nam żyć. Nie chcę ciągle gnać nie wiedząc gdzie i po co. Dążę do tego, że żeby moje życie nie było podporządkowane czasowi, dlatego lubię obserwować, dywagować i myśleć.

Nie boisz się czuć?

Nie, powiedziałbym nawet że jest wprost odwrotnie (śmiech). Czasem nawet lubię jak mnie zaboli, bo ból wiele potrafi nauczyć.

Gdybyś mógł wpłynąć na innych ludzi, czego byś im życzył?

Żeby bardziej świadomie i obiektywnie podeszli do życia, do swoich potrzeb i obowiązków. Czas ma swój ograniczony rozmiar i ilość. Nie zmienimy tego. Szkoda życia na trwanie tylko od obowiązku do obowiązku, od czynności do czynności. Znam wiele osób, które wybrały trochę inną ścieżkę w życiu niż ja, w związku z czym strasznie harują i gonią. Finalnie tylko po to, żeby móc gdzieś daleko polecieć, kupić sobie więcej rzeczy czy spełniać jakieś górnolotne potrzeby. Mam wątpliwości czy to czyni człowieka szczęśliwym. Wydaje mi się, że spełnienie odnajduje się w sobie, w swoim otoczeniu i bliskich. Ma to ogromny wpływ na jakość życia, zdrowie, i środowisko. Bo choć możemy w to nie wierzyć, to jednak każdy wybór jednostki ma znaczenie w świecie.

Stanisław Czarnocki – KAL / Czas ma swój ograniczony rozmiar.

Ze Stanisławem Czarnockim, designerem, twórcą kalendarza ściennego KAL rozmawiam o życiu na świadomym offie, odpowiedzialności społecznej, zbawiennym kontakcie z naturą oraz poszukiwaniu spełnienia.

Rozmawia: Bożena Kowalkowska
Zdjęcia: Maciek Niemojewski

Na co najchętniej poświęciłbyś teraz swój czas?

Jestem teraz w dosyć specyficznym momencie swojego życia, kiedy przewartościowuję swoje cele i idee, głównie na gruncie zawodowym. Idea tego na co poświęciłbym czas jeszcze się we mnie krystalizuje, jednak wiem na pewno na co już bym tego czasu nie poświęcił. Nie widzę sensu w tworzeniu następnych produktów i nadawaniu im pseudo celu istnienia, głównie ze względów etycznych i środowiskowych. Mamy okrutny nadmiar przedmiotów, które kuszą swoim opakowaniem, a w rzeczywistości są tylko powieleniem czegoś, co już dawno powstało i funkcjonuje w świecie. Nie widzę w tym sensu i w kontekście swojego zawodu, staram się mieć jak najmniejszy wpływ na środowisko i nie brać udziału w szeroko pojętej konsumpcji. Od jakiegoś czasu staram się bardzo mocno ograniczać w tym zakresie i skupić się na najbardziej potrzebnych rzeczach do życia.

Jak w tym wszystkim o czym mówisz odnajduje się stworzony przez Ciebie kalendarz KAL?

KAL jest produktem wyważonym w kwestiach produkcji i środowiska – długo pracowałem nad tym, żeby składał się z jak najmniejszej ilości materiałów, był jak najmniej szkodliwy dla środowiska i żeby produkowane ilości były współmierne do ilości osób nim zainteresowanych. Moim celem było wprowadzenie takiego języka wizualnego, żeby KAL spełniał swoją podstawową funkcję jaką jest kalendarz. A ponad wszystko przyświecała mi idea ponadczasowości – zależało mi żeby KAL co roku pojawiał się w niezmienionej formie, żeby ten kto kiedyś z niego korzystał, mógł liczyć na ten sam układ i design. To złożona przeze mnie obietnica.

Czyli nie jesteś nastawiony na zarabianie pieniędzy?

Nie, zupełnie nie (śmiech).

Po co go więc robisz?

Wierzę, że w dzisiejszym, przebodźcowanym świecie, prostota zyskuje nowe znaczenie i wymiar. Chciałbym uprościć oraz usprawnić ludziom codzienne życie, pozwolić im trochę zwolnić i głęboko wierzę, że KAL może mieć taką moc.

A czy KAL jest w użytkowaniu praktyczny? Wiesz co ludzie z nim robią, w jaki sposób go używają?

Mam szerokie pojęcie na ten temat, bo ludzie często mi o tym opowiadają. Zwykle dużo po nim piszą. Jego ograniczona forma wymusza priorytetyzowanie notatek, więc zapisują tylko to, co naprawdę dla nich ważne.

To niesamowite, bo pomyślałam, że KAL przez swoją piękną i minimalistyczną formę stwarza dystans, i że ludziom żal po nim pisać, bo nie mają śmiałości.

To prawda. Są tacy odbiorcy, którzy mówią mi „on jest taki piękny, że boję się po nim pisać” i kupują go właściwie tylko jako element wyposażenia swojego wnętrza, traktując jak coś pomiędzy plakatem a grafiką. Jednak wielu użytkowników przechodzi z czasem przez tą fazę lęku i oporu i pozwala sobie na notowanie. A że KAL ma bardzo czystą i jednocześnie silną formę, notatki stają się wyraziste i ożywiają go. Znam wiele osób, które zostawiają sobie wybrane kartki z kalendarza na pamiątkę, bo mają na nich zapisane jakieś ważne wspomnienia czy wydarzenia. Tak jak mój znajomy, któremu przyjaciel narysował ilustrację na dniu, w którym urodziło mu się dziecko. Zachował tą kartkę z kalendarza na zasadzie upamiętniania ważnych dla siebie chwil.

Rozmawiamy o czasie. Na co najczęściej tracisz czas?

Nie wiem czy tracę, ale na pewno jestem osobą, która zwraca uwagę na detale i ma tendencję do dopieszczania rzeczy, o których z góry wiadomo, że nie mają większego znaczenia. Robię to dla własnego spokoju, dla zaspokojenia własnej potrzeby, a nie w oczekiwaniu na pochwałę. Od zawsze tak miałem i od zawsze toczę w związku z tym wewnętrzną walkę – bo z jednej strony poświęcam na to dwa razy więcej czasu, a z drugiej strony świadomość, że coś zyskało najwyższą jakość, sprawia mi przyjemność. Najlepszym tego przykładem jest KAL, który dopiero od trzech lat ma formę, z której jestem zadowolony i której nie chciałbym już zmieniać. Ale początkowe cztery lata jego istnienia, to był czas ewolucji i rozwoju projektu. Uważam, że produktów nie da się tworzyć w sposób, do którego przyzwyczaił nas rynek – wprost z biurka projektanta, kiedy są jeszcze w fazie rozwoju, na linię produkcyjną.

W takim razie jak spędzasz wolny czas?

Bardzo ważne są dla mnie wypady poza miasto i obcowanie z naturą – od lat jest mi to bliskie i działa na mnie wyzwalająco i inspirująco. Natura to przestrzeń, w której czas nie ma dla mnie znaczenia, gdzie lubię się zatracić, być w takim trochę letargu, nie poddawać się żadnej presji, poczuć wolność i niezależność. Wolność duszy i umysłu jest czymś, co jest mi bardzo w życiu potrzebne, zwłaszcza że mam tendencję do kontrolowania i jestem często w stosunku do siebie krytyczny. Świat natury uczy mnie, rewiduje moje nawyki i potrzeby, powoduje że nie mam potrzeby kontrolować siebie, czasu, czynności. Chciałbym zaadoptować tryb życia w naturze do tej zawodowej sfery. Nie chciałbym, żeby granice między tymi światami były ostro zarysowane, raczej zależy mi, żeby współżyły, choć idea o życiu poza miastem jest mi coraz bliższa. Ale wiesz, ja lubię działać, lubię być aktywny i czerpię przyjemność z pracy – przez lata jeździłem do Skandynawii żeby pracować fizycznie. Tak samo czuję się podczas wykonywania obowiązków zawodowych – sam akt działania, trzymanie w ryzach, egzekwowanie są mi bliskie. Więc jeśli miałbym coś zmienić, to tylko formę i cel.

“Znam wiele osób, które zostawiają sobie wybrane kartki z kalendarza na pamiątkę, bo mają na nich zapisane jakieś ważne wspomnienia czy wydarzenia.”

Brzmisz jak marzyciel.

A jednak twardo stąpam po ziemi. Co ciekawe, im więcej mam obowiązków, tym lepiej układam je sobie w głowie. Człowiek bardziej się spina, umysł jest klarowny. A kiedy mam więcej czasu, łatwiej o wszystkim zapominam.

A odpoczynek przychodzi Ci łatwo?

Już tak. Ja bardzo czuję ten moment, kiedy powinienem siąść, zwolnić, poczytać książkę albo pomedytować. Lubię żyć na świadomym offie i wraz z upływem czasu to doświadczenie się we mnie bardzo potęguje. Uciekam od elektroniki i szerokopojętej technologii. Od jakiegoś czasu na spacer wychodzę bez telefonu, tak samo jak kładę się bez niego spać. Ale to bywa trudne. I już sama ta myśl, bywa przygnębiająca, bo pokazuje jak jesteśmy bezbronni wobec świata, w którym przyszło nam żyć. Nie chcę ciągle gnać nie wiedząc gdzie i po co. Dążę do tego, że żeby moje życie nie było podporządkowane czasowi, dlatego lubię obserwować, dywagować i myśleć.

Nie boisz się czuć?

Nie, powiedziałbym nawet że jest wprost odwrotnie (śmiech). Czasem nawet lubię jak mnie zaboli, bo ból wiele potrafi nauczyć.

Gdybyś mógł wpłynąć na innych ludzi, czego byś im życzył?

Żeby bardziej świadomie i obiektywnie podeszli do życia, do swoich potrzeb i obowiązków. Czas ma swój ograniczony rozmiar i ilość. Nie zmienimy tego. Szkoda życia na trwanie tylko od obowiązku do obowiązku, od czynności do czynności. Znam wiele osób, które wybrały trochę inną ścieżkę w życiu niż ja, w związku z czym strasznie harują i gonią. Finalnie tylko po to, żeby móc gdzieś daleko polecieć, kupić sobie więcej rzeczy czy spełniać jakieś górnolotne potrzeby. Mam wątpliwości czy to czyni człowieka szczęśliwym. Wydaje mi się, że spełnienie odnajduje się w sobie, w swoim otoczeniu i bliskich. Ma to ogromny wpływ na jakość życia, zdrowie, i środowisko. Bo choć możemy w to nie wierzyć, to jednak każdy wybór jednostki ma znaczenie w świecie.